Widzi, że jest źle, a nic z tym nie robi... chyba ta sytuacja się wyklaruje nawet bez mojego osobistego w tym udziału. Zastanawiam się czy faceci sa tacy tępi czy jedynie udają takich, aby nie rozmawiać "za dużo", nie tłumaczyć się "za dużo"... nie ufam mu, zawiódł nie jeden raz... kłamał nie jeden raz... Zagryźć ząbki, aby dotrwać do kolejnego weekendu, odbębnić to wesele kuzyna, nie narażając się na pytania gdzie zgubiłam partnera, wrócić i bez tego nacisku podjąć decyzję.
A na obecną chwilę może być tylko jedna... nie ma prawdziwego związku bez zaufania, nie ma prawdziwego uczucia bez zaufania. Gdyby istniało coś, co da mi pewność, że on mnie już nigdy nie oszuka, ale czegoś takiego nie ma, a sądzę,że nie naprawił w gruncie rzeczy zbyt wiele, a w sumie czy naprawił cokolwiek?? Czy zmienił cokolwiek sam z siebie?? Bez mojego nacisku i odgrażania się... Ehhh... czuję się jak tępa dzida, jak naiwniara, czemu odpuściłam wtedy za 1wszym razem, dlaczego nie uniosłam się dumą, byłabym teraz w innym miejscu i zapewne szczęśliwsza, bo nawet jeśli sama to z dumą, ze świadomością, że on na mnie nie zasługuje, skoro tak postąpił.... a tym czasem... mijają kolejne miesiące, nic się nie zmienia, nie jest nawet krzty lepiej, a nawet jest gorzej.
A on co... udaje, że nic się nie dzieje, ze słuchawkami na uszach, siedzi na kompie i słucha muzyki...
Wytrzymam!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz