środa, 12 października 2011


Poniedziałek, 10.10.11
 A więc zacznijmy, mam nadzieję, że pisanie mi pomoże. Zbierałam się do kolejnego wpisu dlugi czas. I sporo się dzieje i nic. Zależy, z której strony patrzeć.  4ty tydzień w nowej pracy, nie licząc szkolenia. Ciężko znoszę przeprowadzkę, o wiele większe miasto, które mnie w ogóle nie przekonuje. Cholernie tęsknie za  WrocLove. Teraz dopiero mogę w pełni docenić atmosferę tego miasta, miejsca, magiczne, alternatywne… ulubione… których nie ma tutaj… Przez ostatnie kilka lat już wszystko sobie poukładałam, mieszkałam w kilku dzielnicach miasta, i mimo tych przeprowadzek szybko się potrafiłam zaklimatyzować. Czułam się tam sobą, to było najważniejsze. Ehh… a teraz? Sama nie wiem, tutaj się czuję inaczej, chyba gorzej. Czasem jak szaraczek, czsem jak prowincjonalna dziołszka. Nie znam tu prawie nikogo, nigdzie nie wychodzę, bo w sumie nie mam z kim, na razie brak mi pomysłów na zawieranie nowych znajomości. A znajomi mieszkający tutaj, którzy na poczatku zachwycali się nowiną o mojej przeprowadzce teraz milczą, nagle wszyscy zajęci i nie zaproponują nawet jednego spotkania ;(
Co 2 tygodnie wraca tam, na zjazd… bo nadal tam studiuję, jeszcze nie podjęłam decyzji co zrobię. Powinnam się przenieść i znaleźć coś na miejscu, ale nie po to ostatni rok harowałam na stypendium, żeby teraz w wyniku transferu się go pozbawić, do tego mimo tylu godzin w pociagu lubię te weekendy, na wysokich obrotach, zjazd, spotkania ze znajomymi, spektakl w ulubionym teatrze (co mam nadzieję stanie się stałym punktem), mało snu, imprezyJ W sumie to jakiś motor, dający siły na kolejne dni, a jednocześnie chwile, które po powrocie boleśnie mi przypominają, że tęsknię. Staram się „Looking forward” i na pracę i życie tutaj i na weekendy we Wro, ale nie umiem być aż taką optymistką.
Czuję się tutaj zagubiona, sama…
Chciałabym się ogarnąć, zacząć pisać magisterkę, w tym malutkim mieszkanku ze współlokatorem i jak na razie częstymi wizytami gości raczej mi się to nie udaje L Muszę znaleźć mieszkanie, w sensie pokój albo kawalerkę, zależy, gdzie się zdecyduję mieszkać, czy tu czy pod miastem, aby mieć bliżej do pracy. Ehh… tyle myśli, tyle problemów  i problemików.
Powinnam napisać może coś o ostatnim weekendzie, ale… na razie nie oceniam, nie przelewam na papier:D czy raczej na komputer;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz